sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział 2

-Nie. –odparłam.
-Czemu? –nie chciał odpuścić, wiedziałam, że nie będzie łatwo.
-Bo nie. Nie jestem ładna, poza tym, nie uczesałam się i takie inne…
-Daj spokój. Pamiętam cię. Jesteś piękna i nie dramatyzuj, myślisz, że ja stylizuję się przed każdą rozmową? –śmieje się.
Zastanawiam się, czemu napisał dopiero teraz. Widzieliśmy się przecież 3 lata temu, wtedy powinnam go interesować. Teraz, teoretycznie, nie powinien mnie pamiętać. Nie powinien w ogóle pamiętać nic, to facet, pewnie pił na tamtej imprezie. Poza tym, było tam tyle dziewczyn, że mógł mnie z każdą pomylić.
-Rany boskie, no włącz tą kamerkę. –jego głos spoważniał i stał się ostry, kiedy nic nie mówiłam. Serce zabiło mocniej.
-Nie dzisiaj. –starałam się nie zwracać uwagi na ostry ton jego głosu.
-Więc jutro zadzwonię i mi się pokażesz. –miałam wrażenie, że się uśmiechał, choć go nie widziałam.
-Sam się pokaż. –nie musiałam długo czekać, na ekranie pojawiła się ikona ładowania. Po chwili zobaczyłam jego twarz. Był potargany i miał na sobie białą koszulkę z bordowymi rękawami. Nie widziałam jego pokoju, ale miałam wrażenie, że jest dość duży. Za nim było tylko okno, które ukazywało widok na inne domy.
-Pasuje? –zaśmiał się krótko i przeczesał dłonią włosy.
-Pasuje, pasuje. –również się zaśmiałam.
Dalej nie nalegał, chociaż przyznał, że stęsknił się za moimi oczami. Ku zdziwieniu, kiedy zapytałam go, jaki mają kolor, bez problemu odpowiedział, że są fiołkowe, z szarymi obramówkami. Zaskakujące, że zapamiętał takie drobiazgi. Nie wspominaliśmy dnia, kiedy się poznaliśmy ale opowiadaliśmy, co robimy zazwyczaj kiedy mamy czas wolny, czym się zajmujemy i tym podobne sprawy. Innymi słowy, po prostu poznawaliśmy się.
Liam, tak jak ja, mieszka sam, ale jest ode mnie starszy. Ma dwadzieścia jeden lat.
-Liam, tak dobrze mi się z tobą rozmawia. –powiedziałam, kiedy w końcu zakończyliśmy temat, który zdawał się nie mieć końca. –Mam wrażenie, że znamy się od kilku lat.
-Teoretycznie tak jest. –uśmiechnął się do mnie na kamerce.

***

Minął tydzień od mojej pierwszej rozmowy z Liamem. Nie rozmawiałam o tym jeszcze z Joe, Ruby ani Huxley. Jak już mówiłam, zerwałam wszystkie kontakty z May, ale mam jeszcze Huxley. Poznałam się z nią rok temu w galerii handlowej, kiedy oglądałam sukienki na ślub mojej dalekiej kuzynki. Hux w tedy również szukała sukienki, tyle że na jakąś inną uroczystość. A dalej jakaś pogawędka, wspólne wybieranie ubrań i takie tam. Hux jest do mnie bardzo podobna, jeśli chodzi o charakter. Mamy podobne upodobania, ideały, styl, nie tylko jeśli chodzi o ubrania, ale również jeśli idzie o muzykę.
Tak więc ja, Joe, Ruby i Hux postanowiłyśmy się spotkać w jakiejś kawiarni, ponoć Joe ma bardzo ważną informację dla mnie i dziewczyn. Przy okazji powiem im o całym zamieszaniu z Liam’em.
Kiedy przyszłam nie było jeszcze dziewczyn, przyszłam za wcześnie. Nie czekając, siadłam przy stoliku i zamówiłam wodę cytrynową. Upiłam jej trochę i zaczęłam stukać sms’y na telefonie z moim przyjacielem, Matt’em. Dawno z nim nie pisałam, więc miałam z tego powodu wyrzuty sumienia. Trochę go zaniedbałam. Wtem ktoś złapał mnie za ramiona i krzyknął do ucha.
-Dzień dobry, moja droga przyjaciółko! –usłyszałam chichot Joe.
-Hej, Joe. Gdzie reszta? –zapytałam.
-Patrz, -Joe wskazała palcem, a ja odwróciłam głowę. Szły tam Ruby i Huxley. –już są.
Po chwili wszystkie siedziałyśmy przy stoliku pijąc gorącą kawę.
-Więc, Joe, co takiego chciałaś nam powiedzieć? –zapytała Ruby, wycierając serwetką resztki kawy, które osadziły się na jej ustach.
-Jestem taka podekscytowana! Nie mogę się już doczekać! –Joe zaczęła nerwowo ruszać się na krześle, a w jej oczach pojawiły się iskierki.
-Joe, ale czego? –zaśmiała się Hux.
-Wychodzę za mąż! –krzyknęła Joe i rozłożyła ramiona nadal siedząc na krześle.
-Co do cholery?! –wrzasnęła Ruby. Nie był to krzyk gniewu ale szczęścia. –Miałaś kogoś na boku i nawet mi nie powiedziałaś?
-Ruby, przecież wiem, że ciebie to zbytnio nie interesowało. –zaśmiała się krótko. –Ale faktycznie, przepraszam, mogłam wam powiedzieć.
-Mała, wstawaj, niech no ja cię wyściskam! –Ruby podrywa się z krzesła i rozkłada ramiona. Ja i Huxley również wstajemy i szykujemy się do zbiorowego przytulasa.
Joe w porównaniu do mnie, Hux i Ruby jest bardzo niska i drobna, jej wzrost nie wynosi więcej niż metr sześćdziesiąt. Później każda z nas przytula ją oddzielnie. Kiedy przychodzi pora na mnie, Joe wtula się w moje ciało niczym malutkie dziecko z przedszkola, które dziękuje mamie za kupienie nowej zabawki. Joe jest taka kochana, nie wyobrażam sobie, że tak szybko dorosła i wychodzi za mąż. Pamiętam nas w podstawówce. Już wtedy się przyjaźniłyśmy, a teraz? Wyjdzie za mąż, założy rodzinę, urodzi dzieci. Zastanawiam się, kim jest wybranek jej serca i uświadamiam sobie, że przecież jeszcze nam o nim nie powiedziała.
Po całym zamieszaniu z przytulaniem siadamy i pijemy kawę dalej. Widzę, że Joe jest bardzo podekscytowana.
-Joe, nawet nie wiemy za kogo wychodzisz za mąż… -zaczyna Hux i cieszę się, że wyprzedziła mnie z tym pytaniem.
-Ykhm, -odchrząkuje Joe. –za Jace’a Mysley’a.
Serce staje mi w gardle, żołądek zaczyna się kurczyć. Wychodzi za mąż za tego skurwysyna? Widzę po minie Ruby i Huxley, że również są zaskoczone.
-Czyś ty zgłupiała? –odzywam się i niemalże zaraz tego żałuję. –Wychodzisz za mąż za tego dupka?
-Fleur! –Joe podrywa się z siedzenia i opiera rękami na stole. Jej długie, czarne włosy opadają po ramionach. Instynktownie się cofam. –Jak śmiesz tak mówić o Jace’ie?
-Joe, ja przepraszam, ale sama pamiętasz. Wiesz dobrze co ci zrobił i jak on się zachowuje! –próbuje usprawiedliwić moje zachowanie.
-On się zmienił, on wcale nie jest taki jak był kiedyś! Ja go kocham, a on mnie, rozumiesz? –widzę, że oczy Joe wzbierają przez łzy.
-Joe, przepraszam! –krzyczę, ale ona zabrała już torebkę i wyszła.
Widzę na sobie spojrzenia Hux i Ruby obie są na mnie złe, no, może nie tyle złe, co rozczarowane moim zachowaniem.
Zabieram torebkę, zarzucam ją na ramię i również wychodzę. Wracam do domu wszystko przemyśleć i być może pogadać z Liam’em. Muszę z kimś o tym porozmawiać, a on jest na tyle blisko mnie, że zrozumie i na tyle daleko, że nikomu nie powie. Jak się cieszę, że mam kogoś takiego jak on.
Cholera. Nie powiedziałam dziewczynom o nim. Dobra, trudno. Przy następnym spotkaniu im o nim opowiem.
Poczułam wibracje w torebce. To mój telefon. Matt napisał. Odbieram wiadomość.

Hej, Fleur, dawno się nie widzieliśmy, może wpadłabyś jutro do mnie? Obejrzelibyśmy jakiś film, napili się czegoś i pogadali jak starzy, dobrzy przyjaciele? x

Propozycja dość kusząca, biorąc pod uwagę, że od dłuższego czasu nigdzie nie wychodziłam.

Jasne, może być jutro o 19.00? x

Matt odpisuje twierdząco. Więc dobrze, jutro, punkt dziewiętnasta.
Wracam do domu, zdejmuję buty, marynarkę, rzucam torebkę w przedpokoju wyjmując z niej wcześniej telefon.
Włączam laptopa i odpalam Skype. Niemalże od razu dzwoni do mnie Liam.
-Hej, gdzie się cały dzień podziewałaś? –włącza kamerkę, kiedy to mówi, poznaję po znaczku ładowania.
-Nic szczególnego, moja przyjaciółka wychodzi za mąż, ale trochę spieprzyłam sprawę. –w moim głosie słychać smutek.
-Co się stało? –Liam przeczesuje dłonią włosy.
-Pamiętasz to zdarzenie trzy lata temu, kiedy się poznaliśmy? –kładę laptop na swoich kolanach i zaczynam bawić się bransoletką na lewej ręce.
-Jasne, nie łatwo zapomnieć, szczególnie, ze względu na poznaną tam osobę. –puszcza mi oczko, a ja mam wrażenie, że się rumienię.
-Więc Jace, ten którego okładałam po twarzy… Joe, znaczy moja przyjaciółka, znaczy Joe, znaczy… -mój język zaczyna się plątać.
-Więc Joe… -próbuje pomóc mi Liam.
-Ona wychodzi za niego za mąż. –mój głos drży, przypomina mi się to zdarzenie. Być może faktycznie się zmienił, ale szczerze w to wątpię. Takie typy się nie zmieniają.
-Rozumiem cię. Wiem, jak to jest. Wybacz, nie potrafię pocieszać ludzi, ale powiem ci, że powinnaś mu dać drugą szansę. Skoro Joe go kocha, to coś w tym jest, zważając na to, że ten facet jest, przynajmniej był, kompletnym dupkiem.
-Dziękuję Liam. –uśmiecham się. Mądry z niego gość i faktycznie, może zbyt pochopnie oceniam Jace’a?
-Chciałbym cię teraz przytulić, ale zważając na okoliczności jest to, niestety, niemożliwe. –na jego twarzy maluje się smutek, a je chcę koniecznie temu zapobiec.
Nie myślę, po prostu działam. Włączam kamerę.
-Być może teraz będzie ci łatwiej. –uśmiecham się widząc, że twarz Liam’a pogodnieje.
-Jesteś piękna, wiesz? –mam wrażenie, że patrzy w moje oczy, ale to niemożliwe, biorąc pod uwagę… odległość i to, że rozmawiamy przez kamerkę.
-Dziękuję, Liam. –na moją twarz wstępuje nieśmiały uśmiech.
-Proszę. –podwija rękawy od koszuli w kratę i rozmowa dalej rozwija się sama.
W międzyczasie podaje mu mój numer, a on mi swój. Nie piszemy ale rozmawiamy dalej. Kiedy dochodzi północ, żegnamy się, a ja idę spać.

Jestem zmęczona wydarzeniami z dnia dzisiejszego.

8 komentarzy:

  1. Uuu... Fajne. Piszesz dalej? Bo jak tak, to ja na pewno będę czytać.

    http://case-closed-story.blogspot.com/
    http://blog-liam-payne.blogspot.com/
    http://imaginyodmajki.blogspot.com/

    /Hope

    OdpowiedzUsuń
  2. fajnie się zaczyna mam nadzieje, że niedługo będzie kolejny rozdział... http://1onedirectionitmylife.blogspot.com/ moje opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  3. fajnie tu, choć tło jest zamazane XD
    lopsyb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. super rozdział ! Pisz dalej !

    OdpowiedzUsuń
  5. Nominowałam Twój blog do Liebster Awards:* Zapraszam do odpowiedzenia na pytania http://born-to-live-fanfiction.blogspot.com/2014/01/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń